058. Young Karen - Przypadki ...

Indeks
058. Young Karen - Przypadki Rodziny O'Connor 03 - Obietnica, anius220, książki
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
KARENYOUNG
OBIETNICA
PROLOG
Savannah, Georgia
-
1994
r.
Ogród róŜany był jednym z jej ulubionych miejsc.
O tej porze roku panowało tam istne szaleństwo barw. Było ciepło, powietrze wypełniał silny
aromat kwiatów. Kathleen zatrzymała się przy zegarze słonecznym i stała nieruchomo,
przyglądając się swym ukochanym róŜom. Chłonęła ich piękno i spokój panujący w ogrodzie. To
było jej sanktuarium. Jeśli w ogóle miała jakieś hobby, była nim hodowla róŜ. Z przyjemnością
wybierała odmiany, sadziła je, nawoziła, czekała, aŜ wyrosną i rozkwitną. Czuła wtedy cudowną
harmonię panującą w naturze.
Teraz, z lekkim uśmiechem na ustach, przyglądała się waŜce, która usiadła na tarczy zegara.
Przypomniała
sobie dzień, w którym w jej ogrodzie pojawił się ten zegar. To miał· być dar czasu -
czasu, jaki mieli przed sobą. Minęło juŜ ponad sześćdziesiąt lat. Wyciągnęła rękę i
delikatnie musnęła rzeźbiony brąz. Odniosła wraŜenie, Ŝe spośród mgły wyłoniła się
nagle inna dłoń, męska i silna, tak dobrze jej znana i jakŜe droga. Wydawało się, Ŝe czuje
dotknięcie palców Patricka.
CzyŜ to nie dziwny zbieg okoliczności, Ŝe jej wnuczka Shannon niedawno znalazła
dziennik, który Kathleen uznała za bezpowrotnie zagubiony? Od tego dziennika zaczęła
się historia jej pechowej miłości. Kathleen wyciągnęła starą fotografię koloru sepii, na
której widać było jej ojca w sutannie. Pod spodem było jeszcze jedno zdjęcie. Poczuła,
Ŝe zaczyna brakować jej tchu.
Patrick O'Connor, męŜczyzna, którego kochała. To zdjęcie zostało zrobione w dniu,
gdy opuszczał Kilkenny w Irlandii, Ŝeby szukać szczęścia w Ameryce.
Tej nocy Kathleen widziała w swej sennej wizji zapowiedź jakiejś katastrofy, ale
Patrickowi nic nie groziło. Patrick, człowiek, który miał oczy koloru jasnego nieba,
pełne niebiańskiego ognia Kathleen wystarczyło jedynie przymknąć powieki, Ŝeby znów
go zobaczyć takim, jakim był wtedy, i przypomnieć sobie ich ostatnią, brzemienną w
skutki noc w Irlandii.
Patrząc na zdjęcie ukochanego męŜczyzny, Kathleen dała się ponieść marzeniom.
- Byłeś kimś wyjątkowym - rzekła półgłosem. Wystarczy, Ŝe zamknę oczy, a znów
cię widzę - Ameryka! Wreszcie zaoszczędziłeś dość pieniędzy, Ŝeby zapłacić za bilet!
Och, Patrick .
- Tak, kochanie. - Patrick połoŜył jej palec na ustach. - Jedziemy do Ameryki -
oznajmił i błysnął zębami w szerokim uśmiechu. - Mówiąc ściśle, do Nowego Jorku,
gdzie moŜliwości są nieograniczone. Znajdę pracę, i to dobrą! - W głosie Patricka
zabrzmiała gorzka nutka. - Tam, gdzie zapłaty wystarczy na więcej niŜ nędzny obiad i
gdzie traktują człowieka z szacunkiem. Tam jest przyszłość, tam w nagrodę za pracę
moŜna osiągnąć rzeczy, o jakich nigdy nie śmieliśmy marzyć. Wtedy poślę po ciebie,
mavourneen.
Weźmiemy ślub i nikt nie będzie się mógł temu sprzeciwić.
- Jak długo to potrwa, Patricku? - spytała, ocierając policzkiem o jego dłoń. Gdy
wyobraziła sobie wspólną przyszłość, w jej zielonych oczach zapaliły się ogniki. -
Wydaje mi się, Ŝe czekamy juŜ wieczność.
- Tyle ile będzie konieczne, i ani dnia dłuŜej, kochanie. - Patrick przyciągnął ją do
siebie i pocałował w skroń. - Mam zamiar kupić ci bilet za swoją pierwszą pensję.
Potem poszukam jakiegoś mieszkania. Będziemy mieli swój kąt.
- Och, to będzie wspaniałe, prawda?
- Tak. Bóg wie, Ŝe byliśmy cierpliwi - odrzekł, przytulając ją mocniej. - Chciałabym
...
- Ja teŜ, kochanie. - Patrick ujął w dłonie jej twarz i mocno, niemal rozpaczliwie
pocałował.
- Będę za tobą tęskniła - szepnęła. Czuła, Ŝe drŜy
i
Ŝe uginają się pod nią nogi. -
Patricku
- Mam coś dla ciebie - powiedział, kładąc jej palec na ustach. Drugą ręką sięgnął do
kieszeni koszuli.
- Och, Patricku! - Kathleen z radością wyciągnęła rękę, oczy miała pełne łez. Patrick
wsunął jej na palec złotą obrączkę, podniósł dłoń dziewczyny i ucałował. - Wkładając ci
tę obrączkę, biorę sobie ciebie za Ŝonę·
Kathleen odniosła wraŜenie, Ŝe jej serce pęknie z nadmiaru emocji, toteŜ skinęła
jedynie głową. Wiedziała, Ŝe jeśli spróbuje coś powiedzieć, z pewnością wybuchnie
płaczem.
- Czy będziesz ją nosiła, dopóki nie będziemy znów razem,
mavourneen?
- Tak - szepnęła. - KaŜdego dnia i w kaŜdej sekundzie. ZałoŜę ją na wstąŜkę i będę
nosiła na sercu.
- Chciałbym, Ŝebyśmy byli juŜ prawdziwym małŜeństwem. - Patrick nagle
spochmurniał. - BoŜe, będę harował jak wół, Ŝebyś jak najszybciej mogła do mnie
przyjechać. Obiecuję ci to, Kathleen.
- Wierzę ci - zapewniła, gładząc pieszczotliwie jego policzek.
Patrick pochylił głowę i czule ucałował jej palce. Przyglądał się jej tak, jak gdyby
chciał wyryć sobie w pamięci wszystkie szczegóły jej twarzy.
- Obiecaj, Ŝe będziesz na mnie czekała.
- Nawet do śmierci, jeśli będzie trzeba.
- TeŜ ci to obiecuję.
Stali przez chwilę nieruchomo, po prostu patrząc sobie w oczy. Oboje myśleli o
czekającym ich długim rozstaniu. Patrick wiedział, Ŝe tej nocy nie powinien być z nią
sam na sam. To zbyt ryzykowne.
- Muszę cię odprowadzić.
- Nie! - W świetle księŜyca jego oczy wyglądały tak, jakby zrobione były z rtęci.
Kathleen pomyślała, Ŝe Ŝaden męŜczyzna w Irlandii nie ma tak pięknych oczu. Nie
mogła się nadziwić, Ŝe Patrick wybrał właśnie ją! Gdyby nie był synem biednego
rolnika, juŜ dawno byliby małŜeństwem. - Nie wiem, jak wytrzymam to rozstanie,
Patricku. Pragnę cię, chcę czegoś, czego sama dobrze nie rozumiem. To takie
okrutne.
- Kathleen ...
Przysunęła się do niego bliŜej. To miał być ostatni pocałunek. Gdy wtuliła się w
niego, westchnął i przyciągnął ją jeszcze bliŜej. Instynktownie zmienił pozycję, tak, aby
Kathleen znalazła się między jego nogami. Przez gruby materiał spodni czuła jego
gorącą męskość.
Och, przecieŜ nie powinni! Wiedziała o tym, a jednak ... To było takie wspaniałe ...
Przesunął dłonie w dół, na jej biodra, i przycisnął do swoich. Ustami przylgnął do jej
warg. Całowali się do utraty tchu.
- Patricku, kocham cię! - szepnęła, gdy się cofnął, aby pozwolić jej zaczerpnąć
powietrza.
- Ja teŜ cię kocham! - odpowiedział.
Teraz całował jej szyję. Kathleen czuła, Ŝe za chwilę przestanie nad sobą panować.
W skroniach niemal boleśnie pulsowała jej krew. Nagle Patrick, szybkim ruchem wsunął
dłoń pod gorset jej sukni. Kathleen zacisnęła powieki. CzyŜ coś tak wspaniałego moŜe
być jednocześnie czymś złym?
Tak. Nie powinni. Muszą przestać. - Patricku ...
Coś mruknął niezrozumiale, po czym ukrył twarz na jej ramieniu.
- Wiem. Tak, kochanie. Musimy przestać - szepnął.
- Ale ja nie chcę.
- Ja teŜ nie. - Zaśmiał się smutno. Płonącymi oczami przyglądał się, jak Kathleen
usiłuje doprowadzić do ładu suknię. W tym momencie chmury przesłoniły księŜyc.
Widziała tylko jego mocne rysy, zdecydowanie zarysowaną brodę, wysokie kości
policzkowe i gęste, ciemne włosy. Jak zdoła znieść tak długie rozstanie?
- Kathleen, jesteś taka piękna - Objął ją w pasie i zacisnął powieki. - Wezmę ze sobą
do Ameryki twój obraz. Kiedy będę na ciebie czekał, zamknę oczy i znów cię zobaczę,
tak, jak teraz. To będzie prawie tak, jakbyśmy byli razem.
Kathleen z trudem stłumiła łkanie. Patrick pochylił się i znów ją pocałował. To miał
być krótki, poŜegnalny pocałunek, lecz Patrick nie wziął pod uwagę jej impulsywnej
reakcji i poŜądania, które przed chwilą niemal pozbawiło ich rozsądku. Trzymał ją
mocno przy sobie i ich ciała stopniowo ulegały pragnieniu. Mimo niewinności i braku
doświadczenia, Kathleen rozumiała, co się dzieje, nie miała jednak siły ani ochoty, by się
temu przeciwstawić. Nogi ugięły się pod nią i nagle znalazła się na trawie, przygnieciona
ciałem Patricka, który juŜ nad sobą nie panował. W geście przyzwolenia zarzuciła mu
ramiona na szyję i poddała się ogarniającej ją rozkoszy. Miała ochotę krzyczeć ze
szczęścia. Patrick równieŜ zapomniał o całym świecie. Liczyła się tylko ona. Czuła, jak
jego ciałem wstrząsa dreszcz ekstazy i zapragnęła tego samego. Wygięła się w łuk, tak
jakby instynkt wskazywał jej jakiś odległy cel.
Potem przez dłuŜszą chwilę leŜeli w milczeniu. Patrick kołysał ją w ramionach, a ona
patrzyła w niebo, na którym znów pokazał się księŜyc i gwiazdy, i powtórzyła swą
przysięgę, Ŝe będzie kochać Patricka przez całą wieczność.
ROZDZIAŁ 1
Nowy Jork-1927 r.
Dziś zmarło moje dziecko. To był piękny chłopiec, przynajmniej tak mi powiedziano,
ale nigdy nie będę tego wiedziała na pewno, bo podczas ostatnich dwunastu godzin
porodu byłam prawie nieprzytomna. Poród był duŜo cięŜszy, bardziej bolesny i
trudniejszy, niŜ się spodziewałam. Taki cios! Doprawdy, nie zasłuŜyłam na tak okrutną
karę. Całym sercem, pragnę, choć raz na niego spojrzeć, zobaczyć jego maleńką
twarzyczkę i pogłaskać go po delikatnym policzku. Pragnę tego samego, co wszystkie
matki. Czy naprawdę był ładny? Czy nic mu nie brakowało? Wiem tylko, Ŝe był dobrze
zbudowany i miał ciemne włoski. A jego oczy? Czy były zielone jak moje, czy miał takie
Ŝywe i niebieskie oczy jak Patrick?
Kathleen uniosła pióro znad otwartego dziennika i w jej oczach pojawiły się łzy.
Prychnęła niecierpliwie, wytarła je wierzchem dłoni i zaczęła mrugać, czekając, aŜ
odzyska ostrość widzenia. W ciągu siedmiu miesięcy, które minęły od dnia, kiedy
opuściła Irlandię, wypłakała tyle łez, Ŝe mogłaby wypełnić nimi rzekę Shannon. W
swojej sytuacji nie mogła sobie pozwolić na taki luksus jak płacz.
OdłoŜyła pióro i spojrzała na wypłowiałe firanki, zasłaniające jedyne okno w
niewielkim, dusznym pokoiku. Dawno juŜ zapomniała o radosnym optymizmie, jaki
pozwolił jej przetrwać smutne dni po opuszczeniu Kilkenny i całego świata, w którym
Ŝyła od urodzenia. Wypłynęła do Ameryki na pokładzie parowca "Irish Queen", który
najlepsze lata swego Ŝywota miał od dawna za sobą. W uszach wciąŜ pobrzmiewały jej
obietnice Patricka, a serce przepełniała miłość i naiwna ufność. Miała pojechać wreszcie
do Nowego Jorku! Macocha ostrzegała ją wielokrotnie, Ŝe wskutek swej impulsywności
wpadnie kiedyś w powaŜne tarapaty. Tak się teŜ stało, ale nic prócz śmierci nie mogło
jej powstrzymać od wyjazdu do Ameryki.
Dlaczego nie usłuchała ostrzeŜenia, jakie otrzymała we śnie, w noc poprzedzającą
wyjazd Patricka? W swej wizji wyraźnie ujrzała mroŜące krew w Ŝyłach widmo śmierci,
lecz nawet· przez moment nie pomyślała, Ŝe ostrzeŜenie moŜe dotyczyć jej dziecka.
PrzyłoŜyła palce do drŜących warg. Dlaczego?!
Czy powinna czuć się winna? Czy to była kara? Czy naleŜało mniej myśleć o jak
najszybszym połączeniu się z Patrickiem, a więcej o warunkach, w jakich jej przyjdzie
znosić ciąŜę na pokładzie takiego statku jak "Irish Queen"?
Na starym parowcu podróŜni płynęli w poŜałowania godnych warunkach. Kathleen
zorientowała się w sytuacji
w
kilka minut po wejściu na pokład, ale nie mogła juŜ się
wycofać. Spaliła za sobą mosty. Nadal słyszała ostre słowa macochy i czuła na sobie
pełne Ŝalu spojrzenie ojca. Dla niej waŜne było tylko to, Ŝe połączy się z Patrickiem. I to
szybko. A tymczasem, jeszcze nim brzegi Irlandii zniknęły za horyzontem, Kathleen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hadwao.keep.pl
  •  
     
    Odnośniki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates