06 Mroczny plomien - Christine ...

Indeks
06 Mroczny plomien - Christine Feehan, Feehan Christine
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tłumaczenie: franekM
Dark Fire
Christine Feehan
Dark Series - book 6
Tłumaczenie: franekM
Rozdział 1
Kiedy po raz pierwszy przechwycił jej spojrzenie, wypełzała spod
ogromnego kempingowego autobusu trupy z latark
ą
i kluczem w r
ę
ce,. Była
mała, prawie dziecko. W pierwszej chwili był pewien,
ż
e ma do czynienia w
najlepszym razie z ubran
ą
w workowaty kombinezon nastolatk
ą
, gdy nagle
bogactwo czerwonozłotych włosów przyci
ą
gn
ę
ło jego wzrok do ko
ń
skiego
ogona. Jej twarz była brudna, w smugach oleju i smaru. Naraz obróciła si
ę
nieznacznie i zobaczył wysokie, mocne piersi wypychaj
ą
ce cienki bawełniany
podkoszulek pod przodem jej kombinezonu.
Darius zagapił si
ę
na ni
ą
w oczarowaniu. Nawet w nocy jej czerwone
włosy jarzyły si
ę
jak płomienie. Fakt,
ż
e on mógł okre
ś
li
ć
czerwie
ń
jej włosów,
ogłuszył go. Był mrocznym, drapie
ż
nym, nie
ś
miertelnym karpackim samcem, i
nie widział kolorów, oprócz czerni i bieli, przez wi
ę
cej stuleci ni
ż
mógłby
zliczy
ć
. Utracił te
ż
zdolno
ść
odczuwania emocji, ale nie zdradził si
ę
z tym przed
młodsz
ą
siostr
ą
, Desari, która od eonów pozostawała słodka, współczuj
ą
ca i na
wskro
ś
dobra, jak wszystkie Karpatianki. Była wszystkim, czym nie był on.
Desari uzale
ż
niła si
ę
od niego, tak jak wszyscy w ich trupie i nie chciał martwi
ć
jej wiedz
ą
jak blisko był do powitania
ś
witu – i własnej
ś
mierci - albo
przemiany w wampira, nieumarłego zamiast nie
ś
miertelnego.
Zaszokowało go,
ż
e ta obca kobietka w workowatym kombinezonie
przyci
ą
gn
ę
ła jego uwag
ę
. Kołysz
ą
cy ruch jej bioder niespodziewanie wywołał

ę
boko w nim mocne pulsowanie po
żą
dania. Złapał oddech i poszedł za ni
ą
,
zachowuj
ą
c dystans, kiedy obeszła autobus i znikn
ę
ła mu z oczu.
- Musisz by
ć
zm
ę
czona, Rusti. Pracujesz cały dzie
ń
! - zawołała Desari.
Darius nie widział Desari, ale umiał zawsze słysze
ć
głos siostry,
mieszank
ę
ś
piewnych nut, które zawracały w głowie i mogły wpływa
ć
na
wszystkie
ż
ywe istoty.
- Złap jaki
ś
sok z lodówki w przyczepie i odpr
ęż
si
ę
na par
ę
minut. Nie
dasz rady naprawi
ć
wszystkiego w jeden dzie
ń
– kontynuowała.
- Jeszcze par
ę
godzin i sko
ń
cz
ę
to i uciekam. - odpowiedział mały
rudzielec. Jej mi
ę
kki, ochrypły głos dotarł do najgł
ę
bszego rdzenia istoty
Dariusa i wysłał przez jego
ż
yły pulsuj
ą
c
ą
ż
arem fal
ę
krwi. Znieruchomiał,
przytłoczony niespodziewanym uczuciem.
Tłumaczenie: franekM
- Nalegam, Rusti, - powiedziała delikatnie Desari. Darius dobrze znał ten
ton, gwarantuj
ą
cy,
ż
e postawi na swoim.
- Bardzo ci
ę
prosz
ę
. Masz ju
ż
prac
ę
jako nasz mechanik. To jasne,
ż
e
jeste
ś
wła
ś
nie t
ą
osob
ą
której potrzebujemy. Zapukaj wieczorem, dobrze? Czuj
ę
si
ę
jak poganiacz niewolników, jak widz
ę
, jak ci
ęż
ko pracujesz.
Darius przeszedł powoli obok ruchomego domu w kierunku małej, rudej
kobiety i swojej siostry. Przy wysokiej, smukłej, eleganckiej Desari, drobna
mechaniczka jeszcze bardziej sprawiała wra
ż
enie brudnego dziecka, jednak on
nie mógł od niej oderwa
ć
oczu. Roze
ś
miała si
ę
gardłowo, wyzwalaj
ą
c w jego
ciele nagły skurcz i bolesn
ą
ci
ęż
ko
ść
. Nawet z daleka widział jej wspaniałe
zielone oczy, okolone długimi, g
ę
stymi rz
ę
sami, doskonały owal twarzy,
wysokie ko
ś
ci policzkowe i szerokie, fascynuj
ą
ce usta błagaj
ą
ce o pocałunek.
Zanim usłyszał jej odpowied
ź
, znikn
ę
ła za uszkodzonym turystycznym
autobusem id
ą
c obok jego siostry w kierunku składanych wej
ś
ciowych
schodków. Darius został w ciemno
ś
ci i stał tam, skamieniały. Nocne stworzenia
budziły si
ę
do
ż
ycia i Darius pozwolił sobie rozejrze
ć
si
ę
po kempingu,
spostrzegaj
ą
c ró
ż
ne kolory dookoła .
Ż
ywe zielenie,
ż
ółcie i bł
ę
kity. Widział
srebro autobusu, niebieskie litery napisu na boku. Mały samochód sportowy w
pobli
ż
u był ogni
ś
cie, elektryzuj
ą
co czerwony. Rowery w zabezpieczeniach przy
autobusie jarzyły si
ę
ż
ółci
ą
. Li
ś
cie na drzewach były jasnozielone,
ż
yłkowane z
ciemniejszymi plamami.
Darius odetchn
ą
ł gwałtownie, łapczywie zaci
ą
gn
ą
ł si
ę
obcym zapachem,
ż
eby mógł zawsze znale
źć
j
ą
, nawet w tłumie, zawsze wiedzie
ć
, gdzie była. Ta
kobieta niespodziewanie sprawiła,
ż
e nie czuł ju
ż
samotno
ś
ci. On nawet nie
spotkał jej jeszcze, zaledwie wiedział o jej istnieniu, a ju
ż
kompletnie odmieniła
jego
ś
wiat. Nie, Darius nie mógł zdradzi
ć
swojej siostrze jak ponure i puste stało
si
ę
jego
ż
ycie i jak niebezpieczny stał si
ę
on sam, ale jego spojrzenie, kiedy
spocz
ę
ło na rudzielcu, było gor
ą
ce i zaborcze. Co
ś
dzikiego i pierwotnego w
nim podnosiło głow
ę
i rycz
ą
c wyrywało si
ę
na wolno
ść
.
Desari przyszła sama z powrotem dookoła autobusu.
- Darius, nie wiedziałem,
ż
e wstałe
ś
. Jeste
ś
tak tajemniczy ostatnio. - Jej
ogromne ciemne oczy spojrzały na niego uwa
ż
nie. - Co jest? Wygl
ą
dasz … -
Zawahała si
ę
.
Niebezpiecznie
.
Przemilczane słowo wisiało w powietrzu mi
ę
dzy nimi.
Kiwn
ą
ł głow
ą
w stron
ę
ich ruchomego domu. - Kim ona jest?
Tłumaczenie: franekM
Desari zadr
ż
ała, słysz
ą
c jego głos, zatarła r
ę
ce i obj
ę
ła si
ę
ramionami jak
gdyby zrobiło jej si
ę
zimno.
- Omawiali
ś
my konieczno
ść
wynaj
ę
cia mechanika, który je
ź
dziłby z
nami,
ż
eby utrzymywa
ć
pojazdy w porz
ą
dku, miałoby to dobry wpływ na
ochron
ę
naszej prywatno
ś
ci. Mówiłam z tob
ą
o zamieszczeniu ogłoszenia o
pracy dla mechanika, ze specjalnym przymusem nało
ż
onym na nie i zgodziłe
ś
si
ę
na to. Powiedziałe
ś
,
ż
e je
ż
eli znajdziemy kogo
ś
, kogo koty mogłyby
tolerowa
ć
, to go zaakceptujesz. Dzisiaj wcze
ś
nie rano pojawiła si
ę
Rusti. Koty
były ze mn
ą
i
ż
aden z nich nie sprzeciwiał si
ę
jej obecno
ś
ci.
- Jak to jest,
ż
e weszła do obozu i przeszła przez wszystkie zakl
ę
cia i
bariery, które ochraniaj
ą
nas podczas dnia? - spytał mi
ę
kko, z cieniem gro
ź
by w
spokojnym głosie.
- Naprawd
ę
nie wiem, Darius. Zeskanowałam jej umysł szukaj
ą
c
ukrytych planów i nie znalazłam
ż
adnego. Jej wzory mózgu s
ą
inne ni
ż
wi
ę
kszo
ś
ci ludzi, ale mogłam dostrzec tylko potrzeb
ę
pracy, uczciwej pracy.
- Ona jest
ś
miertelnikiem, - zauwa
ż
ył.
- Wiem, - odparła Desari pojednawczo, przytłoczona ci
ęż
k
ą
, m
ę
cz
ą
c
ą
atmosfer
ą
krytyki utworzon
ą
przez brata. - Ale nie ma
ż
adnej rodziny i
wykazywała potrzeb
ę
bardzo du
ż
ej swojej prywatno
ś
ci. My
ś
l
ę
,
ż
e nie b
ę
dzie jej
przeszkadzało,
ż
e nie b
ę
dziemy dookoła niej podczas dnia. Powiedziałam jej,
ż
e
poniewa
ż
pracujemy i podró
ż
ujemy głównie w nocy, cz
ę
sto
ś
pimy w dzie
ń
.
Mówiła,
ż
e bardzo jej to odpowiada. I naprawd
ę
potrzebujemy, by kto
ś
utrzymywał nasze pojazdy w dobrym stanie technicznym. Wiesz,
ż
e to prawda.
Bez nich stracimy nasze pozory „normalno
ś
ci”. A zatrudnienie człowieka nie
jest problemem.
- Wysłała
ś
j
ą
do przyczepy, Desari. Je
ż
eli ona jest tam, dlaczego koty nie
s
ą
z tob
ą
? - spytał Darius a serce nagle podeszło mu do gardła.
- O mój Bo
ż
e.- Desari zbladła. - Jak mogłam popełni
ć
taki bł
ą
d?-
Ogarni
ę
ta panik
ą
skoczyła do drzwi ich ruchomego domu.
Darius był tam przed ni
ą
, szarpni
ę
ciem otwieraj
ą
c drzwi i skacz
ą
c w nie,
skulony nisko, gotowy, by walczy
ć
z dwoma lampartami o małe kobiece ciało.
Zamarł bez ruchu, jego długie czarne włosy opadły mu na twarz. Ruda kobieta
zwin
ę
ła si
ę
na tapczanie w kł
ę
bek, a przy ka
ż
dym jej boku le
ż
ała du
ż
a pantera,
przytłaczaj
ą
ca j
ą
swoj
ą
wielko
ś
ci
ą
, pchaj
ą
ca si
ę
do jej r
ą
k, wymuszaj
ą
ca uwag
ę
.
Tłumaczenie: franekM
Trina Tempest - Rusti zerwała si
ę
, kiedy m
ęż
czyzna wpadł do kampera.
Wygl
ą
dał dziko i niebezpiecznie. Wszystko w nim krzyczało o
niebezpiecze
ń
stwie i władzy. Był wysoki,
ż
ylasty jak koty, a jego długie ciemne
włosy były potargane i nieujarzmione. Jego oczy, tak czarne jak noc, były du
ż
e i
hipnotyzuj
ą
ce i tak przenikliwe jak oczy obu panter. Poczuła, jak jej serce
skacze i wysychaj
ą
jej usta.
- Przepraszam. Desari powiedziała,
ż
e mog
ę
tu wej
ść
, - odezwała si
ę
przyja
ź
nie, próbuj
ą
c oddali
ć
si
ę
od kotów, które nadal obw
ą
chiwały j
ą
,odwracaj
ą
c jej uwag
ę
, prawie przewracaj
ą
c j
ą
przy ka
ż
dym tr
ą
ceniu nosem.
Usiłowały liza
ć
jej r
ę
ce, a ona z nimi uciekała, bo ich szorstkie j
ę
zyki niemal
zdzierały jej skór
ę
.
Desari wpadła do autobusu za ogromnym m
ęż
czyzn
ą
i zatrzymała
niedowierzaj
ą
ca i wstrz
ąś
ni
ę
ta. - Dzi
ę
ki Bogu jeste
ś
cała, Rusti. Gdybym
pami
ę
tała o kotach, nigdy nie pozwoliłabym,
ż
eby
ś
weszła tu sama.
O tym nie powinna
ś
nigdy zapomina
ć
.
Darius uderzył aksamitnym
biczem nagany prosto w my
ś
li siostry ich rodzinn
ą
umysłow
ą
ś
cie
ż
k
ą
. Desari
skrzywiła si
ę
, ale nie zaprotestowała,
ś
wiadoma
ż
e brat ma racj
ę
.
- One wydaj
ą
si
ę
całkiem oswojone, - Rusti zaryzykowała niepewnie,
głaszcz
ą
c najpierw bli
ż
szy, potem dalszy koci łeb. Drobne dr
ż
enie jej r
ą
k
zdradziło jej zdenerwowanie – obecno
ś
ci
ą
człowieka, nie lampartów.
Darius wyprostował si
ę
powoli do pełnej wysoko
ś
ci. Spojrzał tak
onie
ś
mielaj
ą
co, jego szerokie ramiona wydawały si
ę
do tego stopnia wypełnia
ć
autobus,
ż
e Rusti mimowolnie zrobiła krok do tyłu. Jego oczy wwierciły si
ę
w
jej, jego spojrzenie uwi
ę
ziło jej wzrok, docieraj
ą
c do dna jej duszy. - Nie, one
nie s
ą
oswojone. S
ą
dzikimi zwierz
ę
tami i nie toleruj
ą
bezpo
ś
redniego kontaktu
z lud
ź
mi.
- Naprawd
ę
? - W zielonych oczach kobiety zata
ń
czyły przez moment
figlarne iskierki kpiny. Szturchn
ę
ła wi
ę
kszego kota odpychaj
ą
c go od siebie. -
Nie wiedziałam. Przepraszam. - Nie brzmiało to jak przeprosiny; brzmiało jakby
ś
miała si
ę
z niego.
Darius wiedział sk
ą
d
ś
bez cienia w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e
ż
ycie tej kobiety b
ę
dzie
zwi
ą
zane z nim po wieczno
ść
. Mógłby si
ę
zało
ż
y
ć
,
ż
e poczuł co
ś
na kształt
uczucia, które tworzyło
ż
yciowych partnerów i ł
ą
czyło Desari i Juliana Savage.
Pozwolił,
ż
eby pal
ą
cy ogie
ń
po
żą
dania na krótko zapłon
ą
ł w jego oczach i
poczuł satysfakcj
ę
kiedy dziewczyna cofn
ę
ła si
ę
ponownie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hadwao.keep.pl
  •  
     
    Odnośniki
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates